Zayn - rozdział III (3) - Miłe towarzysto w niesprawnym samolocie...
- - Hej, z kąd masz mój numer, jestem Zayn, a ty mi sie wydaje siedzisz przedemną i masz iPhone 4, prawda ?
- - O boże to Zayn Malik - krzyczałam na cały samolot po czym po chwili obejrzałam się za siebie, nie myliłam się, to naparwde był on, siedział z jakim starczym panem co ciagle odksząkiwał śline, ty nie miałaś lepiej bo to baba co z nia siedziałąś miała katar i ciągne smarkała.. ... za nimi siedział Liam z Harrym, chociaż oni mieli dobrze - pomyślałam...
- - O hej, to jak masz na imie ?
- - Ma-ary - powiedziałąm z wielkimi oczami jak brzuch pilota naszego samolotu .
- - Ja chyba Ci sie nie musze przedstawiać, z kąd masz mój numer ..?
- - Bo spotkałąm wcześniej Louisa i on gadał z kimś przez telefon..
- - No właśnie ze mną gadał, już wiem, po prostu masz dobrą pamięć do numerów telefonów .
- - Eee, nom :) ale nie wiedziałam że to był numer do ciebie ale...
- - alee... ty masz szczęście . - właśnie wyjął mi to z ust... - Lecisz sama ?
- - Nie, z mamą tylko usadzili nas tak że ona siedzi na końcu samolotu a ja tu, ale wcale się tym nie smucę .
- - Przybliżył się do mnie i powiedział mi cos na ucho : A może przesiądź się do mnie bo chyba nie chcesz nabawic sie kataru przed twoją sąsiadke a Ci państwo, znaczy mój sąsiad jest żona tej pani..
- - Ok :)
- - Przepraszam państwa czy.. (mówiłam do nich) ...
- - O tak, oczywiście - odpowiedziałą zakatorza pani .
( I w ten oto sposób Mary siedziała z Zayn'em )
Nagle wbiegła na pokład stewardesa (cyba tak to sie pisze a czy stiułardesa) i mówi :
- - Uwaga, mamy złe wieści silnik w samolocie sie przepala, musimy awaryjnie lądować,
- ...wszysc zaczynają panikować...
- - Prosimy o spokój - ciągneła stewardesa .
- - Zayn... - zapytałaś z przerożona miną..
- - Tak ?
- - Boję się !
- - Spokojnie, wszystko będzie dobrze, normalnie wylądujemy, tylko awaryjnie...
- - Ale awaryjnie to nienormalnie...
- - Spokojnie Mary, tylko spokojnie..
Samolot zaczął szybko opadać na dół ;
- - Zayn mogę sie do ciebie przyulić ?
- - Tak, jasne nawet musisz, ja też sie boję...
Naszczęście w pobliżu było lotnisko, samolot wylądował, nikomu nic sie nie stało ale Zayn...
- - Boże, Zayn żyjesz ? - krzyczałam...
- Tak, spokojnie - otworzył oczy i dotknął palcem swojego zranionego czoła, naszeście miałam bandaż, opatrzyłam mu rane i ostrożnie wyszliśmy z samolotu nienadajacego sie już do latania...
Mamo, zawołałam, ale naszczęście była juz na zewnątrz, siedziałą na ławce obok mini baru przy lotnisku... podeszliśmy tam we trójke, a mama ze zdziwieniem spytała mnie :
- A to nie są Ci chłopcy z twich plakatów co miałąś je na ścianie ??
- Eemm, tak (poptarzyli na mnie tak słodko)
____________________________________________________________________
Myśle że fajny rozdział, jak już tu jesteś zlituj sie i daj komentarz dla mnie to wiele znaczy a dla ciebie to tylko parę słów, będę wdzieczna i szybko dodam kolejną część opowiadania ;)