Rozdział VI (6) - na drodze...
Ostanio :Powiadomiłam mame, zgodziła sie na szczescie, bo wiedziała że jest pod dobrą opieką. Zaufała chłopcom ! Pierwszy raz w życiu, chłopcom !! To był cud. Wyszłam z pokoju mamy, chłopcy siedzieli już w taxi, Zayn na mnie czekał przed drzwiami, samymi drzwiami i takim sposobem...
____________________________________________________________________
... wpadłam prosto na niego, on się przewrócił, uderzył tyłem głoowy o podłogę a ja leżałam dosłownie na nim, na podłodze leżał duży dywan bordowy dywan więc nic mu się nie stało, patrzyliśmy się w oczy przez dobrę pare minut aż w końcu wydusiłam :
- Zayn nic Ci nie jest ? - podniosłam ręce i oparłam je po lewej i prawej stronie głowy nadal leżacego Zayna
- Nie okey, żyję, tylko mogłabyś już ze mnie zejść ?
- A tak, okey.
Wstałam i podałam rękę Zayn'owi, chwycił ją nie namyślając sie długo i pociągłam go do góry, patrzyłam na nasze ręce przez jeszcze chwile ale Zayn pociągnął mnie szybko w strone wyjścia, (nadal za tą reke której nie puścił) chłopaki siedzieli już w aucie, chociaż nie wszyscy do Louis kłucił się z Harry'm kto ma prowadzić ale w końcu to ja siadłam za kierownicą a Zayn obok mnie, bo w sumie to ja nie wiedziałam gdzie mamy jechać poprowadził mnie mówiąc czy skręcamy w lewo czy w prawo, dotarliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z samochodu, miejsce koncertu chłopców znajdowało się na dworze ale pod dachem, tak na wszelki wypadek gdyby lało. Harry poleciał do siedzącego za kulisami Paula i zapytał o której zaczyna sie koncert a o której mają być na miejscu, bo nie wieżył chłopakom że o w pół do 6, pół godziny wcześniej mają być gotowi. Okazało się to prawdą a obrażony Loczek przynał chłopakom rację. Niall dziś miał grać dużo na gitarze więc postanowił poćwiczyć, poszliśmy na scene, (jakimś cudem mnie wpuścili), dużo się śmialiśmy i moich śmiesznych historii i pomyłek Nialla i jego min wkrzonych podczas grania. Mineła godzina, postanowiliśmy coś zjeść bo Niall zmęczył sie grając (no fes) i zgłodniał, poszliśmy więc do Nando's, zamówilismy to co nasz Blondyn i potem wsiedliśmy w autoby jechać juz do domuu, była 10:10, samochód prowadziłam ja, jachałam prosta drogą, nie było zbytnio dużego ruchu aż w pewnym momencie Zayn wziął w rekę moja reke swobodnie spoczywającą na kierownicy, wyprostował palce i w pewnym momencie przekręcił kierownice w lewo... wystraszyłam się panicznie ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz